Obiecałam nową notkę i domis przybiegła mi o tym przypomnieć :)
Pod słowem "inspiracje" rozumiem dwie osoby. O jednej już kiedyś pisałam. Jego koncerty dają mi takiego powera, że aż sama siebie muszę hamować.
Drugą osobą jest Sylwia, zwana powszechnie Mopem :) Sylwia odkąd ją znam systematycznie wspina się w mojej prywatnej hierarchii na miejsce "duchowego przywódcy". Pamiętam jak kilka lat temu z przerażeniem słuchałam jej słów "wszystko da się zrobić, trzeba tylko pokombinować i popracować". Mój mózg nie był w stanie tego zrozumieć, bo paraliżowała go myśl "nie dam rady". Przyznaję, że były momenty kiedy miałam ochotę jej powiedzieć, że (kulturalnie rzecz ujmując" "gada głupoty, bo tego się po prostu nie da zrobić". Teraz widzę, że miała racje. Że słowo "niemożliwe" nas ogranicza. Że nie chodzi o to, żeby wszystko zrobić, ale próbować i się nie poddawać.
Mop, wredoto jedna, dzięki!