wtorek, 22 października 2013

Pierwsza stacja - start!

Tydzień wpadła mi w oko reklama suplementu diety (wiecie... zestaw witamin, minerałów, wzmacnia odporność etc). I pewnie nie zwróciłabym uwagi zbytnio na tę reklamę, gdybym nie usłyszała, że ów specyfik poprawia koncentrację, pamięć, dodaję energii. No to zapytałam wujka Google o dokładny skład tego i się dowiedziałam, że oprócz rzeczonych witamin i minerałów, posiada wyciągi z guarany, yerba mate i naturalną kofeiną. Mieszanka, która zapowiada się obiecująco. Nie żebym bardzo potrzebowała, bo ani na brak pamięci nie narzekam (wręcz przeciwnie...), ani na brak koncentracji. Ale pomyślałam sobie: może to dać mi powera żebym była jeszcze lepsza! No i zasiliłam fundusz apteczny, czego po tygodniu wcale nie żałuję. Dostałam jakiegoś takiego kopa, że nawet pewnego dnia poszłam biegać! W domu o bieganiu słyszę codziennie od jakiegoś czasu i w połączeniu z tym, że uważam ten sport za totalny bezsens moje przetruchtanie 200 metrów wprawiło mnie w mega zdumienie. Ale potem było lepiej. Nadal mnie to nie kręci, nie daje radości. Nadal uważam, że jest to nudny i bezsensowny sport. O wiele bardziej wolałabym pograć w siatkę albo nogę ale zdaję sobie sprawę, że moje "niedostosowanie społeczne" nie pozwoli mi na wbicie się do tłumu obcych osób z okrzykiem: "Siema, mogę z wami pokopać?". Dlatego, żeby nie marudzić, że nic nie robię, robię coś co ma dać jakiś rezultat ale wielkiej radości mi nie daje. Kiedy udało mi się przebiec 1,35km stwierdziłam, że muszę zacząć robić równolegle coś co będzie mi dawać tą radość. I doszłam do wniosku, że skoro próbuję wrócić do swojej dawnej kondycji, to trzeba też poćwiczyć mózg. Przekopałam kilka stron na temat ćwiczenia umysłu, zakupiłam książki, przygotowałam sobie solidny grunt do zaczęcia treningu. No i wypada zacząć. Czas zmienić mózg z polskiego intercity na TGV!
A blog jest taką asekuracją, że gdybym zaczęła się obijać, to ktoś może będzie go czytał i kopnie mnie w tyłek żebym się nie leniła :)
Pierwsze zadanie jakie sobie wyznaczam to nauka zapisywania moich myśli w czasie późnowieczornej zwyżki intelektualnej, a nie męczenie A. moimi zarysami wizji.

2 komentarze:

  1. *kop, kop, kop* tak na dobry początek :D
    No dobra, idę poczytać w mądrych ebookach co mam zrobić żeby być mądrzejsza niż jestem! Żebyś się nie czuła samotna. Ale nie licz, że zacznę biegać do towarzystwa! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrecenzujesz nam przeczytane książki? Po co warto sięgnąć, a czego lepiej nie tykać.:D

    OdpowiedzUsuń